Ulubieńcy października '17

Hejka!

W tym miesiącu jestem strasznie spóźniona z ulubieńcami, ale miałam bardzo dużo na głowie i zwyczajnie nie zdążyłam na czas. Mam nadzieje że mi to wybaczycie i bez zbędnego przedłużania przedstawiam bohaterów dzisiajeszego posta.


Olejek do demakijażu Nacomi | cera normalna i mieszana

Na pierwszy ogień idzie produkt do demakijażu, czyli olejek. Jest to od dawna moja ulubiona forma demakijażu i muszę powiedzieć, że ten produkt jest świetny. Po pierwsze ma fajny skład, po drugie pachnie delikatnie i naturalnie, a po trzecie konsystencja jest całkiem fajna. Jest dosyć gesty, ale bez problemu da się go zmyć mydełkiem do twarzy lub żelem myjącym.



 Jeśli chodzi o zmywanie makijażu, czyli najważniejszą właściwość tego olejku, to radzi sobie dobrze ze zmywaniem kremów BB, kremów z filtrem, tuszów do rzęs (nie wiem jak sobie poradzi z wodoodpornymi bo takich nie używam) oraz wszelkich produktów do brwi... Jednym słowem sprawdza się u mnie w każdej sytuacji i co jeszcze jest dla mnie istotne nie powoduje efektu „zamglonych” oczu. Gdybym jeszcze was nie przekonała to dodam, że jest łatwo dostępny np. w drogerii hebe za około 30zł. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to opakowanie nie jest do końca przemyślane. Przy otwieraniu i zamykaniu bardzo brudzi wszystko dookoła i niestety nie nadaje się do zabierania ze sobą w podróże ponieważ produkt wylewa się z buteleczki. 

Cashee serum regenerujące róża&dynia

To serum dostałam we wrześniowym pudełku Inspired By- Naturalnie Piękna (link do wpisu o tym pudełku tutaj).
Jest to serum olejowe ze świetnym naturalnym składem i pięknym zapachem. Zamknięte jest w wygodnej szklanej buteleczce z pipetą. 


Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym produktem bo jest to marka o której wcześniej nie słyszałam. Serum pięknie nawilża skórę i mam wrażenie, że delikatnie wyrównuje koloryt. Bardzo mocno umilał mi wieczorną pielęgnacje w październiku. 

Lotion Whamisa Organic Flowers | Original

O tym lotionie pisałam już tutaj, wiec nie będę się powtarzać. Dodam tylko, że im dłużej używam tego produktu tym bardziej go lubię i myślę, że powoli staje się ulubieńcem roku. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do przeczytania całej recenzji.


Tonik Resibo | nawilżający 

Wspaniały, wspaniały tonik! Jestem nim zachwycona! Ma piękny naturalny skład przez, który w ogóle po niego sięgnęłam. Zapach na początku był dla mnie trochę dziwny, ale po kilku użyciach polubiłam go i teraz bardzo mi się podoba. Konsystencje ma bardzo wodnistą i przezroczystą. Opakowanie ma moim zdaniem śliczną szatę graficzną i jest to plastikowa butelka z atomizerem. 


Jeśli już mowa o atomizerze to muszę tutaj trochę ponarzekać bo ten niestety nie jest zbyt dobry. Bardzo lubię toniki w sprayu, ale które rozpylają się w mgiełkę. Ten produkt „pluje” strumieniem wody w twarz ;) nie jest to zbyt komfortowe, ale za jego działanie jestem mu to w stanie wybaczyć. A jakie jest działanie? Bardzo nawilżające i kojące. Tego toniku używam najczęściej rano, na niego nakładam lotion Whamisy i to wystarczy. Moja skóra jest nawilżona, ale nie obciążona. Uwielbiam ten produkt, minusem może być tutaj cena, która jest dosyć wysoka jak na tonik bo około 49zł.

Benton krem pod oczy | Fermentation Eye Cream

Po moim poprzednik kremie, który był totalnym niewypałem (link do posta tutaj) ten krem naprawdę mi się spodobał. Jest zamknięty w plastikowej tubce o pojemności 30mg, a grafika na opakowaniu jest prosta i elegancka. 


Jest to krem, który ma dziwną konsystencje ;) wiem, wiem wspaniale opisuję kosmetyki. Pozwólcie, że rozwinę tą myśl. Produkt ten jest zbity i gęsty, ale po nałożeniu na skórę pięknie się rozprowadza i pozostawia  skórę nawilżoną i gładką. Możemy go używać na noc ponieważ przy nałożeniu grubszej warstwy jest bardzo odżywczy, ale nadaje się również na dzień ponieważ szybko się wchłania. Cena tego kremu nie jest najniższa, ale mysle że jest to najlepszy krem pod oczy jaki do tej pory miałam wiec chyba warto!

A teraz coś co jest nowością na moim blogu czyli produkty do makijażu. 

Korektor pod oczy | Pixie cosmetics

Na pierwszy ogień idzie naturalny korektor pod oczy z witaminami. To mój pierwszy produkt firmy Pixie i napewno nie ostatni. Zacznijmy od opakowania, które jest prześliczne! Jest to plastikowe pudełeczko z lusterkiem o pojemności 3ml. 


Mamy do wyboru trzy wersje kolorystyczne 00 Creme Brulee, 01 Vanilla Creme, 02 Sweet Almond. Ja wybrałam kolor 01 i jest dla mnie idealny. Na zdjęciu wyglada na ciemny, ale w rzeczywistości jest dość jasny. Ja swój kupiłam w Drogeriach Polskich i tam na żywo obejrzałam wszystkie odcienie i 00 jest baaaardzo jasny, ja mam raczej jasną karnację i był dla mnie dużo za jasny, a 02 jest raczej dla ciemnych oliwkowych karnacji. Kosztuje około 39zł co uważam za nie złą cenę biorąc pod uwagę skład i jakość produktu. 




Ma dosyć treściwą konsystencje, ale odpowiednio zaaplikowany ładnie się wtapia w skórę. Najlepiej wygląda kiedy wklepujemy go w skórę pod oczami, ja używam go również na jakieś pojedyncze niedoskonałości, bo nie lubię mieć dwóch różnych korektorów i również sprawdza się dobrze. Na dodatek jest naturalny i pielęgnuje naszą delikatną skórę pod oczami. Czego chcieć więcej?

Krem BB | Dr G. Pore +

Ten produkt mam już od dłuższego czasu i co mogę o nim powiedzieć to napewno, że jest bardzo wydajny. Po drugie opakowanie jest wygodne i miękkie dzięki czemu łatwo da się wydostać produkt. Szata graficzna nie powala na łopatki i moim zdaniem wyglada trochę „tanio” . Sam krem wspaniałe nawilża skórę i wyrównuje koloryt.  Cena jest dosyć wysoka bo około 120zł, ale tak jak wspomniałam wcześniej jest bardzo wydajny. 


Co do samego kremu to jest naprawdę fajny, ma dosyć mocne krycie (mam nadzieje, że widać to trochę na zdjęciu). Zawsze nakładam jedną cienką warstwę i to w zupełności wystarczy, nie tworzy efektu maski i delikatnie matuje skórę, ale nie na tyle żebym mogła ją tak zostawić. Zawsze przypudrowuje ten krem aby uzyskać bardziej matowe wykończenie, ale również aby go minimalnie rozjaśniać. I tutaj przejdziemy do jego największej wady czyli koloru. Dla mnie jest on minimalnie  za ciemny, niestety bez pudru nie podoba mi się jak wyglada na mojej jasnej skórze. Jest to jedyny powód dlaczego nie kupię go ponownie. 

Kubek termiczny | Duka

Mój pierwszy ulubieniec nie-kosmetyczny to ten oto cudowny kubek. Znalazłam go kilka tygodni temu w stacjonarnym sklepie Duka na promocji za około 44zł i od tego czasu się z nim nie rozstaje. 




Kupiłam go ponieważ ostatnio dosyć dużo jeździłam, a że robi się coraz zimniej i fajnie jest móc się napić ciepłej herbatki w każdej chwili, taki kubek jest idealny. Zaczynajacznę od pięknego wyglądu, na zdjęciu nie widać że ma on delikatne mieniące się drobinki, dzięki którym wyglada jeszcze śliczniej. Wybrałam kubek o pojemności 330ml z zamykaną zakrętką z zabezpieczeniem dzięki czemu mamy pewność, że zawartość się nie wyleje nawet gdy trzymamy go do góry dnem :) Ponad to nie nagrzewa się z zewnątrz wiec możemy spokojnie wlać do niego nawet wrzątek, który nie ostygnie przez wiele godzin. Ja tego natomiast tego nie robię ponieważ trzyma ciepło tak dobrze, że wlewam tam mocno ciepłą wodę (ale nie gorącą) aby się nie oparzyć. Pokochałam ten kubek tak bardzo, że używam go nawet w domu kiedy nigdzie się nie wybieram, ale chcę mieć poprostu ciepłą herbatę pod ręką. 

Szal Sinsay

Moim ostatnim ulubieńcem jest gruby szal marki Sinsay. Jest niesamowicie miękki i jednocześnie gruby i ciepły. 




Długo szukałam takiego szalu w krztalcie kwadratu i kiedy go w końcu dotrwałam nosiłam go praktycznie codziennie. Idealnie nadaje się na jesienną pogodę do kurtki lub płaszcza. Można go wystylizowac na sportowo lub elegancko. Super!

To już wszyscy ulubieńcy minionego miesiąca. Dajcie znać co o nich myślicie.

Buziaki! 










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Power of minerals- Krem pod oczy L'ORIENT

Foreo Luna szczoteczka do twarzy-Moja Recenzja

Tonik Benton Aloe BHA Skin Toner, czyli mój niezbędnik!